Przejdź do głównej zawartości

Pierwszy krok ku lepszemu zgryzowi

Pierwszy wielki dzień z związku z naprawą mojego zgryzu przypadł na 14 listopada 2017 roku. Bardzo spontanicznie zdecydowałam, że założę aparat akurat tego dnia. Nie chciałam już dłużej czekać na bliżej nieokreślone 'jutro'. Czas uciekał, a ja stałam w miejscu.



Pierwsze starcie z 'zębową biżuterią'.... ;)
Wizytę u mojej Pani Dr miałam o 9:45 i z lekkim przesunięciem weszłam do gabinetu. Jak zawsze było bardzo sympatycznie. Pani doktor zapytała na jaki aparat ostatecznie się zdecydowałam po czym powiedziała, że teraz Pani higienistka wyczyści mi ząbki po czym ona przejdzie do klejenia zamków. Higienizacja poszła bardzo sprawnie. Trwało to kilkanaście minut. Higienistka pochwaliła mnie, że moje zęby były właściwie czyste. Nie było na nich osadu czy kamienia, więc też nie miała się nad czym zbyt bardzo pochylać. Po oczyszczeniu zostały przyklejone zamki, a po nich nałożony drucik i srebrne ligaturki, które na pierwszy raz uważam, że były idealne. Ortodontka 'ubezpieczyła' mnie też w cudowne rozklinowanie zwarcia (zwane też ławą kompozytową czy nadbudową kompozytem). Ustrojstwo to to nic innego jak kulka z kompozytu (coś na wzór plomby), które zostały nałożone na górne szóstki, aby dolny i górny łuk zębowy nie stykały się ze sobą.

Aparat, na który się zdecydowałam to aparat metalowy z zamkami w systemie Canon. Aparat ten pozwala na zamontowanie dwóch drutów na jednym łuku w celu zwiększenia nacisku i przyspieszenia procesu leczenia. 

Tuż po montażu aparatu czułam tylko lekki nacisk na zęby, ale nic nie bolało. Jazda zaczęła się popołudniu tego samego dnia. A jazda bez trzymanki - w nocy. Po około dobie od założenia ból sprawiało mi nawet 'jeżdżenie' językiem po zębach. Coś strasznego - serio! Ale szybko stwierdziłam, że trzeba wziąć się w garść i przestać nad sobą użalać. Wiedziałam, że ból przecież minie. To była kwestia czasu. 

Pierwszy tydzień nie używałam zębów ani przez moment. Tylko wtedy byłam w stanie "nie użalać się nad sobą" i nie płakać z bólu. Choć kiedy przychodziło mycie zębów to robiłam sobie dyspenzę, i czasem płynęły łzy ;) Jadłam, a właściwie łykałam wszystko co dało się pokroić prawie na miał lub zblendować. Po tygodniu przyzwyczaiłam się do nieużywania zębów. Ale mój żołądek zbuntował się i... musiałam przestać łykać, a zacząć gryźć.

Kolejne 2 tygodnie to z dnia na dzień co raz mniejszy ból i mozolne, ale systematyczne wracanie do normalnego żywienia. W drugim tygodniu zaczęłam jeść i próbowałam gryźć bardzo miękkie rzeczy, a w trzecim już pomału normalne obiady czy kanapki. Kanapki długi czas kroiłam w kostkę, ponieważ nie stykały mi się przednie zęby i nie byłam w stanie niczego odbryźć.

Po 4 tygodniach jadłam już zupełnie jak zawsze. Różnicę stanowiło jedynie odgryzanie pokarmu. poza tym - wszystko zgodnie z normą i zero bólu. Zbliżał się jednak czas pierwszej kontroli z aparatem...



Koszta:
Apatat Canon 5000 zł (przy założeniu zapłaciłam 50% - 2500 zł)
Higienizacja 100 zł
Rozklinowanie zwarcia 300 zł

RAZEM (do tej pory): 3250 zł

Komentarze

  1. Aparat dodaje uroku! Ja miesiąc temu też odwiedziłem swojego ortodonte i zaczynam moje leczenie ortodoncyjne za tydzień!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Pierwsze postępy w leczeniu

Dziś nadszedł dzień kiedy postanowiłam udokumentować dotychczasowe postępy w leczeniu. Są już na prawdę widoczne gołym okiem, więc je Wam (może ktoś kiedyś będzie mnie tutaj czytał) i sobie tutaj przytoczę ;) Na początek stan aktualny <3  Moje zęby w końcu wyglądają tak, że uśmiech już w ogóle nie schodzi mi z twarzy ;)  14 listopada 2017 r. Dzień założenia aparatu 19 grudnia 2017 r. Dzień odbudowy startych zębów. Już wtedy zaczęło być co raz lepiej ;) Miesiąc z aparatem. 25 stycznia 2018 r. Pierwsza zmiana ligaturek i decyzja na wprowadzenie koloru. Granat! Zostałam też uraczona nowym 'ustrojstwem' tj. łańcuszkiem ;) 1 marca 2018 r. Druga wizyta kontrolna. Tym razem padło na kolor śliwkowy - piękny! Nadal jest łańcuszek. Jedynki zeszły się całkowicie dobę od wizyty. Postępy, postępy :) 1. Po miesiącu 2. Po dwóch miesiacach 3. Po 3 miesiącach 1. Przed rozpoczeciem leczenia 2. Po 4 miesiącach Koszta wizyt do tej p...

Początki zawsze są trudne....

O progenii, wadzie, o której nie słyszała w swoim życiu ponad połowa populacji dowiedziałam się miesiąc temu. Przyznaję się, że do tamtego dnia nigdy nie spotkałam się z tym terminem mimo, że wiedziałam, że genetyczną wadę zgryzu generalnie mam od zawsze.  Poza wysuniętą żuchwą, niedorozwojem szczęki, asymetrią...... mam też całkiem sporą diastemę między górnymi jedynkami. Zawsze był to mój kompleks, ale mimo tych wad zgryzu moja pewność siebie niezmiennie jest i była ponad przeciętna. Wada nigdy nie spędzała mi snu z powiek. Jedynym takim czasem był okres, kiedy jako nastolatka brałam udział w konkursie piękności ;) Miss z wadą zgryzu? Nie bardzo.... Moja twarz pozwalała mi dostać się do kilku finałów, ale niestety jednocześnie zdawałam sobie sprawę, że nigdy nie pozwoli mi wygrać. Nawet jeśli uważacie to za zupełnie nie potrzebną do niczego próżność, to ja na prawdę tego pragnęłam. Ale ja nie o tym. To też nie spędzało mi snu z powiek i nie zatraciło mojej pewności siebie. ...